
Autorzy zarzucają Microsoftowi, że ten sięgnął po nielegalnie pozyskane treści, by nauczyć swoją AI sztuki języka. Ich słowa, ich styl, ich intencje miały być „wessane” przez algorytm – bez pytania, bez zapłaty, bez jakiegokolwiek „czy możemy?”.
Jak twierdzą prawnicy:
"Model AI naśladuje składnię, głos i tematykę chronionych prawem autorskim utworów" -
A to – mówiąc bez prawniczego żargonu – brzmi jak plagiat 2.0.
Bardzo konkretnie:
Prosta matematyka:
200 000 książek × 150 000 USD = 30 miliardów dolarów potencjalnych roszczeń
To już nie literacka intryga. To walka o wszystko.
To nie pierwszy raz, kiedy twórcy mówią „dość”. Zaledwie dzień wcześniej sąd federalny w Kalifornii orzekł, że firma Anthropic mogła działać w granicach dozwolonego użytku, ale... może też odpowiadać za naruszenia. Sygnał? Prawo zaczyna dostrzegać, że AI nie jest już tylko gadżetem – to gracz.
I choć giganci technologii – Microsoft, OpenAI, Meta – powtarzają mantrę „fair use to podstawa innowacji”, autorzy zaczynają kontratakować. Bo, jak zauważają:
"Nie chcemy, żeby AI przywłaszczała sobie nasze słowa" -
Nie mówimy tu tylko o bestsellerach. W grę wchodzą tysiące mniej znanych, ale równie wartościowych dzieł, które – mówiąc brutalnie – mogły zostać „zjedzone” przez algorytm, zanim jeszcze autorzy zapłacili rachunki.
Na razie: milczenie.
Zero komentarza. Zero konferencji. Zero wpisów na blogach. Klasyczna strategia „czekamy na rozwój wydarzeń”. Ale zegar tyka, a presja rośnie.
Z jednej strony: twórcy, którzy walczą o prawo do własnych tekstów.
Z drugiej: giganci technologiczni, którzy twierdzą, że bez swobodnego dostępu do danych, postęp się zatrzyma.
To już nie jest tylko prawna rozgrywka. To wojna narracji o przyszłość tworzenia.
Czy AI będzie kreatywnym pomocnikiem… czy pasożytem żywiącym się cudzą pracą?
Sąd zdecyduje, czy Megatron był geniuszem… czy złodziejem.
Microsoft zapewne odpowie: „To dozwolony użytek, przecież nikt nie chciał nikogo skrzywdzić.”
Ale autorzy mają inną wersję tej historii – i będą jej bronić do ostatniego przecinka.
Dla jednych to pozew. Dla drugich – symboliczna linia frontu.
"To mnie przeraża. To boli. To mnie smuci” – mówi jeden z autorów, cytując nastroje wielu twórców, którzy czują, że ich zawód może zniknąć bez walki" -
W świecie, w którym AI może już pisać książki, składać przemówienia i generować newsy – kto jeszcze może mówić „to moje”?
Śledź nas dalej – bo ta historia dopiero się rozkręca. A my będziemy tu, żeby opisać każdy kolejny rozdział tej sądowej sagi: AI vs Twórcy.